piątek, 2 grudnia 2011

02.12.2011r.

Miałam dziś nie pisać, ale piszę. Będę pisać, postaram się pisać. Znów jestem dobrze naćpana, czuję, że już nad tym nie panuję. Czuję, że nie mogę tego robić, ale to mi nie pomaga, bo nadal chcę. Każdego dnia odczuwam nieodpartą chęć wciągnięcia krechy, później drugiej i trzeciej... Ale nie jestem uzależniona. Mogę z tego wyjść kiedy tylko będę chciała. Ale dość tego gadania. W końcu mam weekend. Zero nauki. Dużo fety. Całe dwa dni kompletnego relaksu. Całkowitego odpływu. Odcięcie od rzeczywistości. W tygodniu ćpam, by się uczyć - ćpam w ograniczonych ilościach. W weekend ćpam, by nie ogarniać. Dzisiaj nie kontaktowałam przez kilka godzin, teraz zaczynam. Zaczynam, ale zaraz skończę. Idę dobrze wciągnąć i oderwać się na nowo.
W szkole okay, historyczka wzięła mnie do odpowiedzi. Na szczęście rano po kresce powtórzyłam kilka ostatnich tematów i dostałam +4. Zaczynam być pilna. Zaczynam być ambitna. Zaczynam być systematyczna.
Rozmyślam nad liceum. Wcześniej chciałam iść do szkoły zasadniczej, bądź technikum. Ale teraz odczuwam, że stać mnie na więcej. Odczuwam, że mogę coś osiągnąć. Możemy coś osiągnąć. My - ja i moja przyjaciółka Amfetamina. Nie wiem tylko jaki profil wybrać, ale myślę, że biologiczno-chemiczny, lub humanistyczny z elementami prawa. Jak byłam mała marzyłam by zostać pielęgniarką, albo prawniczką. I będę, bo mogę. Mogę mieć to, na czym mi zależy. Mogę mieć to, czego chcę. Mogę mieć to, czego zapragnę. Mogę wszystko.
Kończę te bzdury, które nie mają ładu i składu. Idę odciąć się od świata realnego. Idę, by nie myśleć o niczym, oprócz niebieskich migdałów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz