sobota, 26 listopada 2011

26.11.2011r.

Jestem dzisiaj na niezłym speedzie, posprzątałam cały dom w godzinę. Rodzice wcześnie rano pojechali razem z tym trolem, który śmie się nazywać moją siostrą, do dziadków. Wracają jutro wieczorem. Kazali mi jechać z nimi, ale udałam grzeczną Gosię i powiedziałam, że będę się całe dwa dni uczyć. 
Osobiście nie wiem jak mogli uwierzyć w taki kit.
Mam pełen luz, siedzę sobie kompletnie naćpana, nie do końca ogarniając klawiaturę i wszystkiego co się wokół mnie dzieje, i nikt nic nie może mi zrobić.
Genialny weekend!
Niedługo wpadają znajomi, Antek podobno załatwił dobry kwas, zapowiada się dobrze. Musimy tylko pójść jeszcze po jakiś alkohol.
Właśnie dzwoni mi telefon - klient. Ten drugi, młody, ten, którego narzeczona nie zaspokaja. Nie odbieram, nie mam ochoty psuć sobie humoru jakimś niewyżytym seksualnie dupkiem. Niech sobie zadzwoni do swojej przyszłej żonki i niech jej każe spełniać jego fantazje. Ja wczoraj zarobiłam wystarczająco i dzisiaj mam wolne. Ot, co!
Nie wiem czy dobrze widzę cyferki na zegarze, ale jeśli tak to za godzinę będę miała pełną chatę ludzi. Chyba muszę coś zrobić z włosami, bo dziś ich jeszcze nawet nie uczesałam. No i pasowałoby zrobić sobie jakiś makijaż i poszukać dobrych ciuchów. Choć wątpię, żeby ktoś zwrócił uwagę na ciuchy, kiedy wszyscy będziemy dobrze nagrzani...
Mam tylko nadzieję, że moja kochana mamusia nie kazała żadnej sąsiadce wbić w nocy i sprawdzić czy jestem w domu, bo chyba nie byłaby zadowolona taką liczbą gości w naszym domu. Po za tym tak nienormalni ludzie mieszkają w tej okolicy, że szkoda gadać. Ktokolwiek by przyszedł na kontrolę mnie dzisiejszej nocy, na pewno zadzwoniłby na policję. Chyba nigdy nie byli młodzi... Tylko jeden koleś jest okay. Jest kilka lat starszy ode mnie, non stop pali trawkę i niczym się nie przejmuje. Niedawno wyszedł z odsiadki. Przymknęli go za posiadanie i handel.
Piszę tą notkę już ponad pół godziny, albo nie ogarniam płynącego czasu. W każdym razie - spadam, żeby się wyrobić zanim przyjdą znajomi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz